Minęło kilka lat od mojego odejścia z klasztoru Xiaolin...
Powód ?
Zebrało ich się kilka, ale najważniejszy był taki, że w moim sercu pozostała pustka nie do zapełnienia przez nikogo.
Inne były mniej istotne, a mianowicie-byłam skłócona ze swoimi dawnymi przyjaciółmi, przez swoje ucieczki dla ukochanego, którego nie mogłam im przedstawić, bo dobrze go już znali.... był w końcu największym wrogiem Xiaolinu. Tak, to był Chase Young i głównie z jego powodu odpuściłam sobie trening w klasztorze, a on... najzwyczajniej w świecie mnie zostawił, bez słowa...
Nikt z moich przyjaciół nie przyszedł mnie pocieszyć, ale pojawili się nowi.. Wolni od trosk tego świata.
Spotkałam ich na wzgórzu niedaleko świątyni, gdzie zawsze spotykałam się w nocy z Youngiem. Zwali się wędrownikami wolności i podobnie jak kiedyś hipisi jeździli po świecie, zwiedzali i bawili się, korzystając z uroków świata. Mogłam z nimi zawsze porozmawiać i tam też poznałam swoją nową przyjaciółkę-Fumiko, której chłopak złamał serce, ale w przeciwieństwie do mnie została wyrzucona z domu, bo podjęła się aborcji. Wpadła ze swoim ukochanym i dla niego usunęła ciążę, a on ? Też uciekł...
-Mężczyźni są jak dzieci. Nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Pamiętaj o tym Kimiko-powtarzała Fumiko. Trochę prawdy w tym było, ale gdy próbowałam porównać Księcia Ciemności do tej anegdoty, to jakoś mi tu coś nie pasowało.
Czemu wciąż o nim rozmyślam ? Doprawdy sama nie wiem...
-Stop, opamiętaj się i nie żyj przeszłością !-krzyczał mój umysł. Dobrze, czas zająć się nowym obrazem...
Tuż po odejściu z klasztoru, postanowiłam za namową nowych znajomych, rozwijać swój talent. Oczywiście wciąż fascynowała mnie elektronika, ale gdy mogłam wyżyć się na płótnie, to czułam, że żyję. Dodatkowo był to mój jedyny sposób na zarobienie pieniędzy. Dzięki swojemu ojcu udało mi się pokazać swoje dzieła w najlepszych Tokijskich galeriach sztuki współczesnej.
-Masz talent córeczko!-słyszałam i jego słowa podnosiły mnie na duchu. Chociaż z początku był zawiedziony moją decyzją o opuszczeniu klasztoru, to zaakceptował moją decyzję. Jednak nie zdradziłam mu głównego powodu mojej ucieczki od Xiaolinu, natomiast zdradziłam kilka innych czynników, które przyczyniły się do mojej decyzji.
Pierwszym była chęć życia, prawdziwego życia. Znudziło mi się ciągłe trenowanie z bandą dzieciaków. Miałam ochotę się zakochać, pracować, imprezować, założyć rodzinę... być po prostu sobą, a nie wojowniczką bez wolnej woli.
Drugim było irytujące zachowanie Rai'a. Cholerny gnojek pozwalał sobie na coraz więcej względem mojej osoby. Co prawda, zanim naprawdę się zakochałam, to pozwalałam mu na pewne zachowania, ale gdy dorosłam to, to się zmieniło. Myślał, że do niego należę i mu się oddam-Bardzo się pomylił. Wnerwiało mnie, gdy robił mi kazania, kiedy później wracałam ze "spaceru", a kiedy on sprowadzał sobie coraz to nowsze towarzystwo w nocy, to nie było oczywiście problemu.
Jego zachowanie natchnęło mnie do pierwszego obrazu, który namalowałam pod wpływem alkoholu. Zwie się on "Dwulicowość Casanowy". Ciekawe czy ten Brazylijczyk o nim słyszał ? Pewnie nie, bo by zainteresować się sztuką trzeba mieć trochę większe aspiracje niż dobry seks.
Kolejnym obrazem był mak. Tak właśnie kwiat. Czerwony, krwawy i rozdarty... jak moje serce.
-Musimy znaleźć kogoś do towarzystwa-stwierdziła po piątym kieliszku wódki.
-Masz na myśli mężczyznę ?-spytałam, zerkając na nią pobłażliwie.
-Nie do cholery, psa !-burknęła, uśmiechając się sarkastycznie, odsuwając od siebie puste naczynie po drinku. Lekko odwróciła głowę w tył, zerkając na parkiet. Jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił, gdy przyuważyła jakiegoś mężczyznę-Ten mi się podoba-oznajmiła odwracają się do mnie, po czym mnie klepnęła, mówiąc-Ale z okazji twoich urodzin zostawiam go tobie. Bierz go kocico!
Nie odpowiedziałam, tylko zamówiłam sobie trunek i dopiero po opróżnieniu szklanki, wstałam i ruszyłam na parkiet, dając chłopakowi do zrozumienia, że zgadzam się tylko na jeden taniec.
Cały smutek, złość, desperacja przeniosły się w tej chwili na płótno. Nie mogłam wyjść z szoku, kiedy zobaczyłam efekt swojej pracy... Na obrazie był....
-Chase-jęknęłam głośno, upadając na kolana. Chciałam zniszczyć ten obraz. Pozbyć się jego portretu... chciałam, żeby on tu był. By był ze mną, a nie tylko w mojej wyobraźni.
-Nienawidzę Cię za to, że mnie odrzuciłeś-zaszlochałam, pisząc to na rogu lnianej tkaniny... niestety te słowa zapisały się również w moim rozszarpanym na dwa kawałki sercu, które tak bardzo go nienawidziło, ale jednak kochało...
Powód ?
Zebrało ich się kilka, ale najważniejszy był taki, że w moim sercu pozostała pustka nie do zapełnienia przez nikogo.
Inne były mniej istotne, a mianowicie-byłam skłócona ze swoimi dawnymi przyjaciółmi, przez swoje ucieczki dla ukochanego, którego nie mogłam im przedstawić, bo dobrze go już znali.... był w końcu największym wrogiem Xiaolinu. Tak, to był Chase Young i głównie z jego powodu odpuściłam sobie trening w klasztorze, a on... najzwyczajniej w świecie mnie zostawił, bez słowa...
Nikt z moich przyjaciół nie przyszedł mnie pocieszyć, ale pojawili się nowi.. Wolni od trosk tego świata.
Spotkałam ich na wzgórzu niedaleko świątyni, gdzie zawsze spotykałam się w nocy z Youngiem. Zwali się wędrownikami wolności i podobnie jak kiedyś hipisi jeździli po świecie, zwiedzali i bawili się, korzystając z uroków świata. Mogłam z nimi zawsze porozmawiać i tam też poznałam swoją nową przyjaciółkę-Fumiko, której chłopak złamał serce, ale w przeciwieństwie do mnie została wyrzucona z domu, bo podjęła się aborcji. Wpadła ze swoim ukochanym i dla niego usunęła ciążę, a on ? Też uciekł...
-Mężczyźni są jak dzieci. Nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Pamiętaj o tym Kimiko-powtarzała Fumiko. Trochę prawdy w tym było, ale gdy próbowałam porównać Księcia Ciemności do tej anegdoty, to jakoś mi tu coś nie pasowało.
Czemu wciąż o nim rozmyślam ? Doprawdy sama nie wiem...
-Stop, opamiętaj się i nie żyj przeszłością !-krzyczał mój umysł. Dobrze, czas zająć się nowym obrazem...
Tuż po odejściu z klasztoru, postanowiłam za namową nowych znajomych, rozwijać swój talent. Oczywiście wciąż fascynowała mnie elektronika, ale gdy mogłam wyżyć się na płótnie, to czułam, że żyję. Dodatkowo był to mój jedyny sposób na zarobienie pieniędzy. Dzięki swojemu ojcu udało mi się pokazać swoje dzieła w najlepszych Tokijskich galeriach sztuki współczesnej.
-Masz talent córeczko!-słyszałam i jego słowa podnosiły mnie na duchu. Chociaż z początku był zawiedziony moją decyzją o opuszczeniu klasztoru, to zaakceptował moją decyzję. Jednak nie zdradziłam mu głównego powodu mojej ucieczki od Xiaolinu, natomiast zdradziłam kilka innych czynników, które przyczyniły się do mojej decyzji.
Pierwszym była chęć życia, prawdziwego życia. Znudziło mi się ciągłe trenowanie z bandą dzieciaków. Miałam ochotę się zakochać, pracować, imprezować, założyć rodzinę... być po prostu sobą, a nie wojowniczką bez wolnej woli.
Drugim było irytujące zachowanie Rai'a. Cholerny gnojek pozwalał sobie na coraz więcej względem mojej osoby. Co prawda, zanim naprawdę się zakochałam, to pozwalałam mu na pewne zachowania, ale gdy dorosłam to, to się zmieniło. Myślał, że do niego należę i mu się oddam-Bardzo się pomylił. Wnerwiało mnie, gdy robił mi kazania, kiedy później wracałam ze "spaceru", a kiedy on sprowadzał sobie coraz to nowsze towarzystwo w nocy, to nie było oczywiście problemu.
Jego zachowanie natchnęło mnie do pierwszego obrazu, który namalowałam pod wpływem alkoholu. Zwie się on "Dwulicowość Casanowy". Ciekawe czy ten Brazylijczyk o nim słyszał ? Pewnie nie, bo by zainteresować się sztuką trzeba mieć trochę większe aspiracje niż dobry seks.
Kolejnym obrazem był mak. Tak właśnie kwiat. Czerwony, krwawy i rozdarty... jak moje serce.
~*~Był wieczór, a dokładniej dzień przed moimi urodzinami. Z tej okazji Fumiko zabrała mnie do pobliskiego klubu. Stwierdziła, że w tę noc nie można się, smuć.
-Musimy znaleźć kogoś do towarzystwa-stwierdziła po piątym kieliszku wódki.
-Masz na myśli mężczyznę ?-spytałam, zerkając na nią pobłażliwie.
-Nie do cholery, psa !-burknęła, uśmiechając się sarkastycznie, odsuwając od siebie puste naczynie po drinku. Lekko odwróciła głowę w tył, zerkając na parkiet. Jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił, gdy przyuważyła jakiegoś mężczyznę-Ten mi się podoba-oznajmiła odwracają się do mnie, po czym mnie klepnęła, mówiąc-Ale z okazji twoich urodzin zostawiam go tobie. Bierz go kocico!
Nie odpowiedziałam, tylko zamówiłam sobie trunek i dopiero po opróżnieniu szklanki, wstałam i ruszyłam na parkiet, dając chłopakowi do zrozumienia, że zgadzam się tylko na jeden taniec.
~*~Po udanym wieczorze mocno wstawiona zabrałam się za kolejną pracę. Niestety często upijam się i popadam w lekką depresję. W takim stanie nie powinnam malować, jednakże chciałam jak najszybciej pozbyć się tego emocjonalnego balastu. Chwyciłam za pędzel i bez zastanowienia tworzyłam...
Cały smutek, złość, desperacja przeniosły się w tej chwili na płótno. Nie mogłam wyjść z szoku, kiedy zobaczyłam efekt swojej pracy... Na obrazie był....
-Chase-jęknęłam głośno, upadając na kolana. Chciałam zniszczyć ten obraz. Pozbyć się jego portretu... chciałam, żeby on tu był. By był ze mną, a nie tylko w mojej wyobraźni.
-Nienawidzę Cię za to, że mnie odrzuciłeś-zaszlochałam, pisząc to na rogu lnianej tkaniny... niestety te słowa zapisały się również w moim rozszarpanym na dwa kawałki sercu, które tak bardzo go nienawidziło, ale jednak kochało...
Cóż krótko... Jakoś wena mi się skończyła na pierwszą część :C Wiem to takie smutne i okrutne, że nie wiem... Ale teraz do rzeczy. Czemu tak krótko ?
Miałam ostatnio operacje i muszę się przyznać bez bicia-ledwo żyję. Wszystko mnie boli i łamię się w pół, ale nie mam nic innego w szpitalu do roboty niż pisanie i malowanie. Obydwie prace zamieszczone przeze mnie są mojego autorstwa xD Obrazek Kimiko powstał na rzecz bloga i jest to dopiero szkic, który zrealizuję w studiu. A Mak jest projektem nowego obrazu, o którym nic więcej nie mogę powiedzieć. Mam nadzieję, że jednak się na mnie nie obrazicie za tą beznadzieję :C